czwartek, 10 listopada 2011

kompletnie nie wiem.



Chyba nigdy nie czułam się tak samotna jak dzisiaj wieczorem i nigdy nawet nie pomyślałam, że mogłabym się tak czuć. Zawsze wokół mnie było pełno ludzi, przyjaciół bliższych, dalszych, znajomych. Zawsze miałam do kogo się odezwać. Dzisiaj akurat nie mam do kogo buźki otworzyć i tylko wysłuchuję jaka to jestem beznadziejna, bo nic nie robię i w ogóle to powinnam się zmienić, najlepiej zaraz, teraz, już. Nie umiemy zdobyć się na dłuższe rozmowy, ot wymiana zdań na tematy strasznie banalne, prozaiczne. Ty masz czas w pełni zajęty, ja z tym czasem nie mam co robić, ale udaję, że też jestem strasznie zajęta, gdy przychodzą myśli w stylu "A może się pouczę?", "Może ogarnę w końcu swój pokój?". Nigdy nie zdawałam sobie sprawy z faktu, iż przyjaźń jest taka strasznie krucha i czymś trwałym jest tylko w niezwykłych przypadkach. Czasem na pytanie "A miłość?" wykonuję gest machnięcia ręką i mówię "fajnie jest być singlem, możesz to, tamto i sramto", ale pewien warunek musi być wtedy spełniony, a teraz już nie jest i duszę się w tym, bo na siłę muszę szukać kogoś, komu mogę powiedzieć to wszystko bez zająknięcia.

Czasami wydaje mi się, że ludzie są zbyt blisko mnie, tak blisko, że automatycznie wrzucam ich do "strefy zaufania" i na osi czasu umieszczam ich na całej rozciągłości mojego życia - jakież to naiwne. Zawsze myślałam, że mam w sobie trochę jakiejś nieufności, że miną wieki, zanim ktoś stanie się dla mnie naprawdę bliski. Teraz daję się złapać na kilka miłych słów, na ciepły sweter w zimny wieczór, na promienny uśmiech, gdy czuję się źle, na "kiedyś pójdziemy/pojedziemy/zrobimy...", szczególnie na "kiedyś". W mózgu zapisuje mi się schemat, że skoro jesteś teraz, to będziesz jutro, pojutrze, w wigilię, sylwestra, wielkanoc czy w wakacje, że zawsze będę mogła przyjść i powiedzieć to co mam do powiedzenia, że nigdy mnie nie olejesz bez konkretnego powodu, że gdy będę chciała rady to mi ją dasz, a gdy będę chciała żebyś milczał - nic nie powiesz. Imprezowanie też jednak na dobre nie wyszło, ileż można pić wódkę powtarzając "pieprzyć wszystko", zresztą teraz i tak już kwestia balangowania legła, bo jak umawiamy się na kilka tygodni przed, w tym samym dniu słyszę "Sorry, nie mam czasu.". Mogę rozłożyć ręce i powiedzieć, że los się chyba odwrócił i teraz to ja nie wiem co robić i czuję się z tym cholernie źle. 
dajcie mi księcia na zielonym kawasaki ninja, ale nie dawajcie mi już wódki raczej.

ps sorry, że takie smuty pieprzę, ale czasami muszę.



odblokowałam formspringa, dalej możecie zadawać głupie pytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz